czwartek, 9 lipca 2015

Kamila wróciła do domu, przebrała się w ciemne dżinsowe rurki, biały ażurowy sweterek i wyszła do kościoła.
Na mszy Michał spoglądał na nią co jakiś czas, subtelnie się uśmiechając, ale dziewczyna skupiła się dzisiaj bardziej na mszy, więc nawet tego nie zauważała.
Kiedy msza dobiegła końca, Kamila na zewnątrz grzecznie czekała aż Michał wyjdzie z zakrystii.
- Szczęść Boże. - przywitała go, gdy tylko wyszedł
- No cześć. Co tam?
- A no ja do księdza z pytankiem. - uśmiechnęła się
- Ahh z pytankiem. A może wejdziesz na kawkę?
- No w sumie, czemu nie. - ruszyli w kierunku plebanii.

- No to słucham, co to za pytanko masz do mnie. - usiedli na kanapie w pokoju Michała
- Bo słyszałam, że mamy tu kogoś nowego. A przecież dekrety wychodzą przed wakacjami jakoś, nie?
- Aaa tak, tak. Ksiądz Wojciech będzie tu przez jakiś czas. Dokładnie nie wiem jak długo, bo proboszcz nie mówił, a teraz przez dwa tygodnie go nie będzie, więc się nie dowiem. A co? Poznaliście się już?
- Niee. Nawet tego księdza na oczy nie widziałam. - upiła łyk kawy
- A to skąd wiesz, że jest u nas?
- Mam dobre źródła. - puściła oczko
- Mmm, dobre źródła. No dobrze, dobrze. - zaśmiał się. - W ogóle teraz ja mam uprawnienia proboszcza.- mówił dumny
- O no proszę. To można powiedzieć, że teraz ksiądz tu jest szefem. No fajnie. Mam teraz znajomości. - zaśmiała się. W tym momencie do pokoju księdza Michała wszedł ksiądz Wojtek.
- O kurcze. Przepraszam. - na jego twarzy pojawiły się lekkie rumieńce - Pomyliłem pokój.
- Nic nie szkodzi. - powiedział Michał, wstał i podszedł do Wojtka - No Kamila, to jest właśnie ksiądz Wojciech.
Ona wstała, podeszła do niego i podała mu rękę.
- Szczęść Boże. Kamila jestem.
- Szczęść Boże. Miło mi. - podał jej rękę, będąc jednocześnie zdezorientowanym tą sytuacją - To ja już nie będę przeszkadzał... Z Bogiem. - odwrócił się i wyszedł.
- Ten ksiądz...chyba sobie coś pomyślał. - spojrzeli na siebie i zaczęli się śmiać
- Przystojny, nie? - zapytał Michał
- Czy ja wieem... Może być.
- Czyli nie muszę być zazdrosny?
- No tego nie powiedziałam. - wyszczerzyła zęby
- Oh ty. - złapał ją za nosek i usiedli dokończyć kawę.

Rozmawiali jeszcze jakiś czas i około dwudziestej pierwszej Kamila była już w domu. Kiedy przebrała się w domowe ciuszki, od razu zadzwoniła do Gośki.
- Czyli będzie tu jakiś czas? A nie wiesz ile?
- Nie wiem. Proboszcz Michałowi nic nie mówił.
- Dobra. To wiem tylko tyle, że ma na imię Wojtek. No w sumie to już coś. - mówiła zadowolona - Od jutra jestem codziennym gościem w kościele. - zaśmiała się - Ej, dobra muszę kończyć, mama coś chce.
- Okej, pa. - rozłączyła się.

Dziewczyna zjadła kolację, pooglądała TV, potem zadzwoniła jeszcze do rodziców, wzięła kąpiel i poszła spać.


5 komentarzy:

  1. Hmm jak dziś spokojnie:-) :-) :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Meggie Thorn birds (Ptaki ciernistych krzewów)11 lipca 2015 01:39

    No no może ten wpis taki spokojniutki a w następnym będzie się dużo działo, mam nadzieję :) Ale tutaj taka fajna atmosfera w tym wpisie, cisza przed burzą hehe :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Kama nie daj czekać:-) :-) :-) :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Korzystając, że pojawił mi się zasięg w internecie... Nowy wpis nie mam pojęcia kiedy się pojawi, bo u babci mam problem z zasięgiem no i też ciężko usiąść do bloga. Mam nadzieję, że w tym tygodniu coś się pojawi. Ściskam. :*

    OdpowiedzUsuń