czwartek, 23 lipca 2015

Słoneczka Wy moje. :* Nie wiem kiedy pojawi się kolejny wpis. Nie ukrywam, że w ten tydzień, który spędziłam poza domem troszkę się rozleniwiłam i muszę wbić się w ten swój codzienny rytm. ;) Próbuje zebrać myśli do opowiadania, ale też moje myśli krążą wokół tego "mojego" X. Więc nie jest tak łatwo. ;-) Mam nadzieję, że do końca tego tygodnia coś się tutaj jednak pojawi.
Pozdrawiam cieplutko! <3

wtorek, 14 lipca 2015

- Hej Kama. To co? Widzimy się o piątej?
- Tak, tak. Wracam właśnie ze szkoły. W ogóle Krystian dzisiaj pochwalił się chyba wszystkim , że będzie miał rodzeństwo. Fajnie, ale wydaje mi się, że jednak nie wszyscy w szkole muszą o tym wiedzieć. - powiedziała lekko zirytowana
- Krystian będzie miał rodzeństwo?? - mówiła zszokowana 
- A to ty nic nie wiesz? - zdziwiła się 
- No nie. Nic mi nie mówił, a ty też nie wspomniałaś..
- No to już wiesz. Dobra. Pogadamy potem, bo jestem już pod blokiem. Bądź po mnie o piątej. Narazie.

***

- No Wojtek... I jak ci się tutaj u nas podoba? 
- Szczerze powiem ci, że zdecydowanie wolę być tutaj u was niż tam, na tej wsi. Ludzie wydają się być dużo milsi, w ogóle kościół jest zadbany i wiesz... nic się nie sypie na głowę.- zaśmiał się 
- No właśnie czyli teraz można powiedzieć jesteś bezrobotny. - zażartował 
- A już nie. Póki nowy kościół się nie wybuduje, to będę tutaj, u was. - nalał sobie kompotu
- To trochę to potrwa. Ale może jakoś z tobą wytrzymam - szturchnął go śmiejąc się. - A to aż tak źle z tym waszym kościołem było?
- Aż tak. Kościół totalnie do rozbiórki. Tyle lat tam stał, a poprzedni proboszcz nawet palcem nie ruszył, żeby o niego zadbać. Żadnych remontów. No po prostu nic.
- To nawet nie pytam na co taca szła. - wziął szklankę i nalał sobie wody
- Masz racje. Lepiej nie pytaj. - podszedł zerknąć na zegarek - Dobra, to ja lece spowiadać.

***

Punktualnie o piątej Gośka czekała na Kamilę pod jej blokiem. Powolnym krokiem szły w kierunku kościoła, cały czas rozmawiając o księdzu Michale i księdzu Wojtku.
Kiedy dotarły do kościoła, Gosia koniecznie chciała usiąść w pierwszej ławce tak, aby mieć idealny widok na ołtarz.
Wybiła osiemnasta i z zakrystii wyszedł ksiądz Wojciech. Gośka nie spuszczała z niego wzroku. Wpatrywała się w jego ciemnozielone oczy czekając, aż ten spojrzy na nią. Ksiądz Wojtek był niesamowicie przystojny. Gosia uwielbiała mężczyzn w sutannach, a szczególnie kiedy mieli ciemne blond włosy. Wojtek więc był dla niej ideałem.
Do pomocy przy komunikowaniu przyszedł ksiądz Michał.
Gosia do komunii poszła do księdza Wojtka. Będąc już blisko niego, lekko zwolniła i po przyjęciu komunii stała jeszcze chwilę, patrząc mu głęboko w oczy. On również zrobił to samo. Dziewczyna odwróciła się i wróciła do ławki. Była podekscytowana tym, że ksiądz Wojtek spojrzał jej w oczy. Zastanawiała się co wtedy pomyślał...
Po mszy Kamila i Gosia szły od strony zakrystii i natknęły się na księdza Michała, który od razu do nich podszedł.
- Pobożne kobietki. No ładnie. - uśmiechnął się
- Szczęść Boże. - powiedziały chórem
- Kama, jutro znowu musimy przygotować plan tego spotkania przed ŚDM. - zwrócił się w stronę dziewczyny
- A no tak. To po mszy?
- Yhym, tak... Po mszy. Gosiu twoja pomoc nam się przyda. Wpadniesz też?
- Gdzie? Na plebanię??
- Tak. Po mszy.
- Jasne, że wpadnę. - ucieszyła się.
Z zakrystii właśnie wyszedł ksiądz Wojtek.
- Szczęść Boże. - Gosia odruchowo wykrzyczała w jego stronę.
- Szczęść Boże. - odpowiedział czarująco się uśmiechając i podszedł na chwilę do nich - Michałku zostaw te piękne damy i chodź na kolację.
- Idę, idę. To do jutra. Trzymajcie się. - pomachał im na pożegnanie i poszedł z Wojtkiem w stronę plebani.


- Kama!! Na plebanię? O bosz... Nigdy nie byłam na plebani. - mówiła podekscytowana
- No to masz teraz okazję. A Wojtek ma pokój obok, więc... - uśmiechnęła się poruszając dwukrotnie brwiami
- Chyba dzisiaj nie zasnę. - zaśmiała się - Widziałaś jak się uśmiechnął? I w ogóle.. "piękne damy"...
- Widziałam, widziałam. To był uśmiech specjalnie dla ciebie. - nakręcała przyjaciółkę jeszcze bardziej - A to, że piękne, to wiadomo. - zaśmiały się obie, a po krótkim spacerku poszły do swoich domów...

czwartek, 9 lipca 2015

Kamila wróciła do domu, przebrała się w ciemne dżinsowe rurki, biały ażurowy sweterek i wyszła do kościoła.
Na mszy Michał spoglądał na nią co jakiś czas, subtelnie się uśmiechając, ale dziewczyna skupiła się dzisiaj bardziej na mszy, więc nawet tego nie zauważała.
Kiedy msza dobiegła końca, Kamila na zewnątrz grzecznie czekała aż Michał wyjdzie z zakrystii.
- Szczęść Boże. - przywitała go, gdy tylko wyszedł
- No cześć. Co tam?
- A no ja do księdza z pytankiem. - uśmiechnęła się
- Ahh z pytankiem. A może wejdziesz na kawkę?
- No w sumie, czemu nie. - ruszyli w kierunku plebanii.

- No to słucham, co to za pytanko masz do mnie. - usiedli na kanapie w pokoju Michała
- Bo słyszałam, że mamy tu kogoś nowego. A przecież dekrety wychodzą przed wakacjami jakoś, nie?
- Aaa tak, tak. Ksiądz Wojciech będzie tu przez jakiś czas. Dokładnie nie wiem jak długo, bo proboszcz nie mówił, a teraz przez dwa tygodnie go nie będzie, więc się nie dowiem. A co? Poznaliście się już?
- Niee. Nawet tego księdza na oczy nie widziałam. - upiła łyk kawy
- A to skąd wiesz, że jest u nas?
- Mam dobre źródła. - puściła oczko
- Mmm, dobre źródła. No dobrze, dobrze. - zaśmiał się. - W ogóle teraz ja mam uprawnienia proboszcza.- mówił dumny
- O no proszę. To można powiedzieć, że teraz ksiądz tu jest szefem. No fajnie. Mam teraz znajomości. - zaśmiała się. W tym momencie do pokoju księdza Michała wszedł ksiądz Wojtek.
- O kurcze. Przepraszam. - na jego twarzy pojawiły się lekkie rumieńce - Pomyliłem pokój.
- Nic nie szkodzi. - powiedział Michał, wstał i podszedł do Wojtka - No Kamila, to jest właśnie ksiądz Wojciech.
Ona wstała, podeszła do niego i podała mu rękę.
- Szczęść Boże. Kamila jestem.
- Szczęść Boże. Miło mi. - podał jej rękę, będąc jednocześnie zdezorientowanym tą sytuacją - To ja już nie będę przeszkadzał... Z Bogiem. - odwrócił się i wyszedł.
- Ten ksiądz...chyba sobie coś pomyślał. - spojrzeli na siebie i zaczęli się śmiać
- Przystojny, nie? - zapytał Michał
- Czy ja wieem... Może być.
- Czyli nie muszę być zazdrosny?
- No tego nie powiedziałam. - wyszczerzyła zęby
- Oh ty. - złapał ją za nosek i usiedli dokończyć kawę.

Rozmawiali jeszcze jakiś czas i około dwudziestej pierwszej Kamila była już w domu. Kiedy przebrała się w domowe ciuszki, od razu zadzwoniła do Gośki.
- Czyli będzie tu jakiś czas? A nie wiesz ile?
- Nie wiem. Proboszcz Michałowi nic nie mówił.
- Dobra. To wiem tylko tyle, że ma na imię Wojtek. No w sumie to już coś. - mówiła zadowolona - Od jutra jestem codziennym gościem w kościele. - zaśmiała się - Ej, dobra muszę kończyć, mama coś chce.
- Okej, pa. - rozłączyła się.

Dziewczyna zjadła kolację, pooglądała TV, potem zadzwoniła jeszcze do rodziców, wzięła kąpiel i poszła spać.


środa, 8 lipca 2015

Kiedy Kamila wróciła już do domu, zastała pod drzwiami Krystiana.
- Cześć Krystian. Co tu robisz? - pytała wyciągając klucze z kieszeni.
- Hej... Przyszedłem po notatki z dzisiaj.
- Aaa okej. To wejdź proszę. - zaprosiła chłopaka do siebie i poszli do pokoju po zeszyty.
- Poczekaj, bo muszę jeszcze posprawdzać czy czegoś nam nie zadali. Chcesz może coś do picia?
- Nie, dzięki. Ja tylko na chwilę...
- No dobra - usiedli na kanapie, a Kamila wyciągała po kolei wszystkie zeszyty zaglądając do środka - A co to się stało, że ciebie w szkole nie było?
- Moja mama się gorzej poczuła...
- O jej! Coś poważnego? Jak się teraz czuje? - pytała ze współczuciem
- Teraz już lepiej. No... W sumie można powiedzieć, że to coś poważnego.
- To znaczy??
- Jest w ciąży - chłopak wypowiadając te słowa wyraźnie posmutniał
- Krystian! Tak się cieszę. Będziesz braciszkiem tak, jak chciałeś. - dziewczyna przytuliła swojego "przyjaciela" - Ej... A Ty się nie cieszysz?
- Szczerze? Chyba nie. Może być nam teraz ciężko z pieniędzmi...
- Nie przesadzaj. Dacie radę. Twój tata ciągle pracuje, dużo zarabia. Nie martw się na zapas. A jak coś, to zawsze możesz na mnie liczyć. Ciotka Iwona na pewno nie będzie miała żadnego problemu, żeby Wam pomóc.
- Dzięki. Może faktycznie za bardzo się przejmuję. - wreszcie na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- No to trzymaj. Przyniesiesz mi jutro do szkoły. - podała mu zeszyty - Będziesz, nie?
- Tak. Jutro już tak. To ja będę leciał. - wstali i poszli w stronę drzwi - Dziękuję jeszcze raz.
- Nie ma sprawy. A i koniecznie pozdrów mamę.
- Pozdrowię. Narazie!
- Pa. - zamknęła za nim drzwi.

***

Następnego dnia po szkole Kamila umówiła się z Gosią na spacer, bo dziewczyna bardzo nalegała na rozmowę. Spotkały się więc w parku.
- No to co jest? - usiadły na ławce
- Byłam rano na mszy, bo miałam zajęcia dopiero na dziesiątą. I wyobraź sobie, że mszę miał jakiś młody ksiądz. I to nie był Michał!
- Jak to?? Przecież jeszcze nie czas na nowego. - mówiła zdziwiona Kamila
- No właśnie też tak pomyślałam. No i teraz mamy zagadkę... Zapytaj Michała dzisiaj może, co?
- Ja?? Michała?
- No przecież nie ja się z nim obsciskuję.
- Ja też nie. Jeju raz czy dwa do czegoś doszło. Bez przesady.
- Ale doszło. Przecież jesteście ze sobą blisko.
- Jasne... - spojrzała krzywo na przyjaciółkę - Ale zapytać mogę. Pójdę na osiemnastą, to go może złapię.
- No i git. Weeeź... ten młody to takie ciachoo... Muszę go poznać!
- Haha oj Gośka, Gośka. Ale jak on był tylko dzisiaj?
- Nawet tak nie gadaj. A jeśli faktycznie, to się dowiedz z jakiej jest parafii. Nie odpuszczę.
- Zaczynasz mnie przerażać. - zaśmiały się obie
- Dobra, to uciekaj, bo już wpół do. - Gośka wskazała na zegarek
- No to uciekam. Jesteśmy w kontakcie. - cmoknęły się w policzek na pożegnanie i każda poszła w swoją stronę...

poniedziałek, 6 lipca 2015

Przez weekend Kamila doszła do siebie. Ciotka została z nią przez te dwa dni, żeby zaopiekować się chorą siostrzenicą. Dziewczyna nie wychodziła z łóżka, więc większość czasu SMS-owała z księdzem Michałem i Gosią. Ciocia Iwona kilkukrotnie próbowała podejść dziewczynę, żeby porozmawiać z nią o ostatnim zajściu, ale za każdym razem się poddawała, ponieważ był to dla niej niewygodny temat.

W poniedziałek, z samego rana chrzestna zrobiła Kamili śniadanie i poszła na zakupy.
Dziewczyna zjadła i poszła szykować się do szkoły. Dzisiaj miała mieć tylko cztery lekcje, w tym jedną religię. Ubrała na szybko czarne rurki, luźną, białą bokserkę z subtelnymi czarno-różowymi nadrukami, czarną skórzaną kurteczkę i również czarne, wysokie trampki z ćwiekami.

W szkole nie było dzisiaj Krystiana, co zdarzało się niesamowicie rzadko, bo nawet, kiedy był chory, przychodził na zajęcia, żeby mieć stuprocentową frekwencję. Musiało stać się więc coś wyjątkowego, ale kiedy Kamila ujrzała księdza Michała, momentalnie przestała zaprzątać sobie głowę jego nieobecnością.

Lekcja religii zleciała dość szybko, a pod koniec zajęć kapłan zadał klasie krótkie zadanie domowe.
Kiedy zadzwonił dzwonek, młodzież szybko udała się w stronę wyjścia, a Kamila jeszcze pakowała swoje rzeczy do torebki.

- Przerwy ci w końcu braknie. - zaczął się z niej podśmiewywać, bo trochę jej schodziło z pakowaniem.
- Spokojnie, nie braknie. Ja zawsze zdążę. - spojrzała na niego z uśmiechem spod opadającej jej na oczy grzywki.
On podszedł do drzwi, zamknął je i oparł się o jej ławkę.
Dziewczyna lekko zdziwiona w końcu zasunęła swoją torbę i chciała już wychodzić, ale Michał złapał ją delikatnie za rękę i przyciągnął blisko siebie.
- Gdzie się śpieszysz? Przecież ty zawsze zdążysz. - zaśmiał się, odgarnął jej grzywkę z oczu i pogłaskał po policzku, patrząc jej prosto w oczy.
Ona speszona poprawiła pasek od torebki, który przez księdza Michała, spadł jej z ramienia i stała tak przed nim nie wiedząc zupełnie co ma teraz zrobić. Na szczęście ten niezręczny dla niej moment przerwał dźwięk dzwonka, rozpoczynający następną lekcję.
- Chyba jednak nie zdążę. - mrugnęła do niego lewym okiem, pocałowała go w policzek i szybko wyszła z klasy.
Zastanawiała się jak to się dzieje... Z jednej strony była speszona stojąc z nim twarzą w twarz, tak blisko siebie, a z drugiej cmoknęła go w policzek, jak gdyby nie było to dla niej niczym nadzwyczajnym.
Oczywiście na lekcję biologii przyszła lekko spóźniona, ale o dziwo nauczycielka nie zrobiła z tego powodu większego problemu. Na biologii nie myślała jednak o temacie lekcji, ale ciągle rozmyślała o księdzu Michale.

Po lekcjach umówiła się z Gosią i wspólnie pojechały na przejażdżkę rowerową. Kiedy zrobiły sobie krótką przerwę, dziewczyna opowiedziała przyjaciółce o dzisiejszym dniu w szkole.

- Wiesz co? Tak szczerze, to ci zazdroszczę... - powiedziała spuszczając głowę Gośka
- Ty mi? Czego?? - pytała zdziwiona
- No wiesz... tego, że ci się zaczyna tak układać z Michałem.
- Myślałam, że jesteś nastawiona bardziej na "nie"...
- Ehh... Dobra. Jak ty jesteś ze mną zawsze szczera, to teraz ja ci coś powiem...
- No mów. - patrzyła na przyjaciółkę wymuszając to, co Gośka chciała jej powiedzieć
- Mi od gimnazjum podobali się księża. Nie ważne czy młody, czy stary... ważne, żeby nosił sutannę, żeby był księdzem...
- Jak to??
- No nie wiem. Nie wiem czemu tak jest, ale... no wiesz... zakazany owoc i te sprawy. Ja tak bardzo chciałabym, żeby jakiś ksiądz się mną zainteresował, żeby inne mi zazdrościły...
- Ej Gocha... Ty tak serio? Kto jak kto, ale po tobie bym się nie spodziewała, że ty...
- Że ja mogę marzyć o idealnym facecie? Tak mogę! Ale nie bój się. Akurat twój Michał mnie nie pociąga.
- Mój Michał... jak to fajnie brzmi... Chooodź tu. - przytuliła przyjaciółkę - Nie martw się. Jesteś atrakcyjna, każdy wikary może być twój. Zobaczysz...

niedziela, 5 lipca 2015

Kiedy dojechali na miejsce, Michał wszedł z Kamilą na górę do jej mieszkania
- Nie pójdziesz do lekarza? Bo strasznie cię rozpaliło. - pomógł jej ściągnąć kurtkę
- Eee nie ma z czym. To tylko jakieś przeziębienie. - ściągnęła buty i weszli do salonu.
- Ty chyba masz gorączkę. - dotknął jej czoła - Gdzie masz termometr?
- Tam w tej górnej szufladzie. - pokazała na komodę
- Proszę. Zmierz sobie temperaturę, a ja idę do łazienki. Tylko bez oszukiwania. - pogroził jej żartobliwie palcem

- I jak?
- 38, 1
- No to co Ty jeszcze na nogach robisz? Przebieraj się i pod kołdrę, raz dwa.
- Dobrze, dobrze, już idę. - uśmiechnęła się do niego, wyciągnęła swoją koszulę nocną z szuflady i poszła do łazienki się przebrać.
W tym czasie Michał zrobił jej ciepłą herbatę z cytryną i zaniósł do jej sypialni.
- O jak miło. - powiedziała, widząc kubek z herbatą na jej szafce nocnej
- Wskakuj pod kołdrę.
Położyła się na łóżku, przykryła po samą szyję, a ksiądz Michał usiadł na rogu łóżka i patrzył na nią.
- No co? Takiej koszmarnej to mnie ksiądz jeszcze nie widział, nie?
- Co ty mówisz? Właśnie tak patrzę i jestem w szoku...
- Czemu?
- Bo nawet jak jesteś chora, to wyglądasz przepięknie. - nie potrafił oderwać od niej wzroku
- Gadane to ksiądz ma. - zaśmiała się lekko zawstydzona.
- Zmierz jeszcze raz - podał jej termometr.

- I?
- 38 i 3.
- To czekaj, pójdę po okład. - wstał i wyszedł z sypialni.

Kamila leżała i patrzyła w sufit, zachwycona zachowaniem księdza. Napisała Gosi sms'a, w którym pochwaliła się przyjaciółce, jak bardzo jej "ukochany" mężczyzna jest opiekuńczy i troskliwy.
Gosia wiedziała, że nie wybije przyjaciółce z głowy spotkań z księdzem Michałem, szczególnie teraz, gdy dowiedziała się, że ksiądz Michał uczy Kamili w szkole. Dlatego też postanowiła cieszyć się szczęściem przyjaciółki.

Kiedy Michał wszedł do sypialni z zimnym okładem, zobaczył, że dziewczyna zasnęła.
Podszedł więc cicho do niej i delikatnie położył zimny okład na jej czoło. Była tak zmęczona, że nawet jej to nie obudziło. Michał spojrzał na zegarek i zobaczył, że ma tylko pół godziny do mszy, ale bał się zostawić chorą dziewczynę samą. Wpadł na pomysł, żeby napisać z telefonu Kamili do jej cioci, żeby przyszła do niej na noc. I tak też zrobił. Ciotka odpisała, że będzie za około 10 minut, więc Michał ze spokojnym sumieniem pojechał na plebanię...

***
- Jestem. - oznajmiła ciotka Iwona
- Cześć ciociu, a co to? - spojrzała na małą walizeczkę, którą przyniosła ze sobą chrzestna
- Jak to co? Pisałaś, że się rozchorowałaś, to jestem. Zostanę na noc. - ciocia odłożyła walizkę i podeszła do dziewczyny, żeby cmoknąć ją w czoło - No faktycznie, gorące czółko masz. Zrobię ci mleka z miodem, okej?
- Okej. - dziewczyna spojrzała na telefon i odczytała sms'a, którego dostała przed chwilą





- // Martwi się? On się o mnie martwi... Jak go nie kochać? // - mówiła do siebie w myślach...


piątek, 3 lipca 2015

Szósta godzina lekcyjna. Klasa Kamili miała właśnie zacząć religię, ale katechetka spóźniała się już kolejną minutę.
- Pani Rita się spóźnia? Niemożliwe. - mówiła z przekąsem Elka
Po chwili Kamila ujrzała postać księdza Michała idącego w ich stronę.
- Szczęść Boże. - powiedział Krystian, który zawsze lubił się wyróżniać
- O, cześć Krystian. Wy macie mieć teraz religię?
- Tak. - odezwała się Elka
- No to wreszcie trafiłem. - zaśmiał się, włożył klucz do zamka i otworzył drzwi - Zapraszam. - wskazał ręką 
- Czemu on tu jest? - pytała Elka Kamilii
- Sama nie ogarniam o co chodzi... - mówiła zdziwiona
Młodzież usiadła na swoich miejscach, a ksiądz Michał stanął na środku klasy.
- A więc.. Widząc zdziwienie na waszych twarzach, chciałbym od razu wyjaśnić. Pani Rita, która dotychczas uczyła was religii, ciężko zachorowała i nie może już uczyć. Jestem więc tutaj za nią i będę miał przyjemność uczyć was religii w tym roku.
- Jak to? Pani Rita chora? Co jej dolega? - zapytała Milena
- Niestety wiem tylko tyle, że to coś poważnego. 
- Biedna... - powiedział ktoś z końca klasy
- W każdym razie... Jestem ksiądz Michał, część z was mnie zna, część widzi pierwszy raz. To może przedstawicie mi się po kolei...

Kiedy już wszyscy w klasie powiedzieli kilka słów o sobie, ksiądz Michał dał im trochę luzu, ze względu na to, że była to ich pierwsza wspólna lekcja.

- Proszę księdza! - wśród panującego hałasu, Elce udało się w końcu zwrócić uwagę kapłana
- Słucham?
- Mogę iść z Kamilą do higienistki? - na te słowa Michał podniósł się z krzesła
- A co się dzieje? 
- Ona chyba zaraz mi tu zemdleje. - spojrzała na koleżankę
- To idźcie. Może niech ktoś jeszcze idzie z Wami, jakby zemdlała. - Michał chciał sam odprowadzić dziewczynę, ale wiedział, że to nie byłby dobry pomysł
- Damy radę. - Ela złapała Kamilę i wyszły z klasy

Minęło pięć minut, a ksiądz Michał coraz bardziej się denerwował.
- Muszę na sekundę wyjść do pokoju nauczycielskiego. Mam nadzieję, że się nie pozabijacie w tym czasie. - powiedział patrząc na ostatnie rzędy 
- Spoko. Nie jesteśmy gimbusami, niech ksiądz idzie. - powiedział Adrian
Ksiądz Michał nie szedł wcale do pokoju nauczycielskiego, ale do gabinetu higienistki. Zapukał trzy razy, uchylił drzwi i zajrzał do środka.
- Wszystko w porządku?
- Tak, tak. Dziewczyna jest tylko osłabiona, początek przeziębienia. - odpowiedziała higienistka - Stwierdziłam, że nie będę jej zwalniać z lekcji, bo i tak za 10 minut kończą zajęcia, także poczeka tutaj do przerwy.
- No dobrze. To chodź Ela, zapraszam do klasy. - przepuścił dziewczynę przodem - Do widzenia. 
- Do widzenia.

Kiedy lekcja się już skończyła, kapłan wziął torebkę Kamili, dał Krystianowi klucz, aby ten zamknął salę, a sam poszedł ponownie pod gabinet higienistki.
- Odwiozę cię do domu - powiedział Michał, kiedy dziewczyna wyszła z gabinetu
- Dziękuję. - wzięła od niego torebkę i poszli na parking...


czwartek, 2 lipca 2015

- Kamila? Co to miało znaczyć? - pytała zdenerwowana ciotka
- No co? Co ci mam powiedzieć?
- Najlepiej wszystko. Kamila przecież on jest...
- Wiem ciociu! Wiem!!!! - odwróciła się i poszła do salonu, a ciotka pozbierała siatki z ziemii i poszła za nią.
- Po prostu nie podoba mi się to. To nie jest facet dla ciebie. Bedziesz tego żałować. Proszę cię nie pakuj się w to...
- Niby skąd wiesz, że będę żałować? Skąd możesz to wiedzieć??? Jestem szczęśliwa. To się dla ciebie nie liczy?
- Liczy się, ale to nie jest facet dla ciebie, zrozum. Oni tacy są. Wykorzysta cię i zostawi.
- Jacy oni?? Ty nic nie wiesz! Zostaw mnie samą!
- Okej. Ale przemyśl to sobie. - oburzona ciocia zostawiła zakupy na blacie w kuchni i wyszła.

***

- Cześć... Możemy pogadać?
- Krystian? Heej. No dobra, słucham.
- Chciałem cię przeprosić. Milena mi się wygadała, że to jej sprawka z tym co o was mówili. O tobie i księdzu Michale...
- No brawo.  Wiesz myślałam, że uwierzysz mi, a nie jakimś plotkom. Rozczarowałeś mnie...
- No dobra, sory, ale sama wiesz jak to wyglądało. Każdy pomyślałby to samo.
- Ale ty byłeś moim chlopakiem. To gdzie zaufanie??
- Byłem zazdrosny. I właśnie... Byłem twoim chłopakiem... A może moglibyśmy zacząć od nowa? - pytał z nadzieją
- Nie Krystian. Nic z tego. - odpowiedziała stanowczo
- Ale dlaczego? Co ci szkodzi dać mi jeszcze jedną szansę?
- Miałeś szansę i ją zmarnowałeś. Możemy zostać przyjaciółmi...
- No w sumie lepsze to... - w głowie Krystiana pojawiła się myśl, żeby zaproponować Kamilii związek dopiero po jakimś czasie, kiedy odbudują swoją relację. Nie wiedział jednak, że ktoś stoi mu na przeszkodzie...

***

- Ja?? - pytał zdziwiony wikary
- No tak. To wyszło nagle, tamta katechetka ciężko zachorowała i nie może już  uczyć.-  mówił ksiądz Paweł
- Ehh... To kiedy mam zacząć?
- Jutro.
- Już? Przecież ja nawet nie jestem przygotowany. Ja nawet nie wiem jak mam prowadzić te lekcje...
- Poradzisz sobie. Program dostaniesz jutro w szkole, będzie dobrze. - proboszcz starał się dodać wikaremu otuchy
- Świetnie... - powiedział do siebie pod nosem...

____________________________________________________________________________________


Hej dziewczyny. :) dzisiaj niestety  znowu krótko, ale dziękuję za poprzednie komentarze, miłe słowa są super motywujące. ;)) Fajnie wiedzieć, że jesteście tu i zaglądacie. :** Pozdrawiaaam! ;)

środa, 1 lipca 2015

Zaczęła się msza. Z zakrystii wyszedł ksiądz Michał.
Zarówno ciotka Iwona, jak i Kamila były zdziwione, ponieważ to proboszcz miał odprawiać mszę. Dziewczyna od razu zrobiła się spięta i kiedy Michał spojrzał na nią, spuściła głowę w dół i przez resztę mszy nie patrzyła w stronę ołtarza. Przed komunią ksiądz Michał zwrócił się tylko do Boga z prośbą o to, aby wybaczył mu niegodne przyjęcie Komunii, a następnie wyszedł do ludzi Jej udzielać.
Kiedy Kamila podeszła do niego, oboje byli speszeni. Przyjęła Komunię i szybko wróciła do swojej ławki. Uklęknęła, schowała głowę w dłoniach i czuła, jak bardzo jest jej wstyd.
Po mszy Kamila z ciotką stanęły chwilę przed kościołem z kilkoma osobami z rodziny. Ksiądz Michał, idąc w kierunku plebanii, spojrzał tylko w ich stronę i posłał dziewczynie delikatny uśmiech. Ona nie odwzajemniając, wróciła do rozmowy z bliskimi.

Kiedy była już w domu dostała sms-a od księdza Michała:

"To jak? Wybierasz się na te zakupy? ;)"

"Nie, wyślę ciocię."

"Po co ją fatygować, ja mogę skoczyć. Tylko powiedz mi czego potrzebujesz. :)"

  "Ona sama musi iść zrobić małe zakupy dla siebie, więc to dla niej żaden problem."

Po kilkunastu minutach mężczyzna pojawił się u niej w mieszkaniu.
- Coś się stało? Bo chyba nie masz humoru... - stanęli w przedpokoju
- Niee, dlaczego?
- No nie wiem. Ty mi powiedz. W ogóle przepraszam, że tak bez zapowiedzi, ale sama mówiłaś, że mogę wpadać..
- No tak. Jak widać nic mi nie jest. Jest okej. Nie musi się ksiądz martwić. - uśmiechnęła się trochę ironicznie
- Ksiądz?
- A jak mam mówić?
- Normalnie, po imieniu...
- Niech zostanie tak, jak było.
On słysząc to, zrobił krok w przód i chwycił ją za ramiona.
- Nie będzie tak jak było, przecież wiesz! - przysunął ją do siebie, wymuszając, aby go objęła.
Kamila zgodnie z jego oczekiwaniem, objęła go i wtuliła się w niego. W jego objęciach czuła się bezpieczna i szczęśliwa. Nagle drzwi wejściowe otworzyły się, a w progu stanęła zszokowana ciotka Iwona, która z tego wszystkiego, upuściła siatki z zakupami na ziemię.
Michał natychmiast odsunął się od dziewczyny.
- To ja już pójdę. - rzucił i bez słowa wyjaśnienia wyszedł z mieszkania...