czwartek, 24 września 2015

Wsiedli do auta i pojechali na plebanię.
- Śpiąca? - spojrzał na nią przez ułamek sekundy, bardziej skupiając się na drodze niż na niej.
- Baaardzo! - ziewnęła
- To się zdrzemnij, wyłączę to radio. - powiedział ze spokojem w głosie
- Tylko niech ksi....tylko ścisz trochę. - zapomniała się, że przeszli na "ty". Ciągle czuła się z tym trochę nieswojo.
- Okej. - na życzenie dziewczyny ściszył radio i zgasił wewnętrzne światełko.

Michał podjechał pod plebanię. Spojrzał na piękną dziewczynę siedzącą obok niego. Na jej ciemne, gęste włosy, na jej zgrabne ciało. Nie chciał jej budzić. Wyjął więc kluczyki ze stacyjki, wysiadł i podszedł od strony dziewczyny. Delikatnie wziął ją na ręce, zamknął auto i poszedł z nią na plebanię. 
Starał się wejść jak najciszej potrafił, ponieważ u księdza Wojtka świeciło się światło mimo tego, że był środek nocy.
Zaniósł dziewczynę do swojego pokoju i położył ją na łóżku, a sam wziął pościel i rozłożył ją sobie na dywanie.

Dziewczyna obudziła się około 4 rano. Na początku była trochę zdezorientowana, ale szybko spostrzegła, że jest w pokoju Michała. Chciała wstać do łazienki i w ostatniej chwili zobaczyła Michała leżącego na podłodze. Roześmiała się po cichu na ten widok i jednocześnie była zachwycona jego zachowaniem.
W końcu nie wykorzystał tej okazji, że byli sami w jego pokoju. 
Ominęła go i poszła do łazienki. Na jej nieszczęście z łazienki wychodził właśnie ksiądz Wojtek, którego wyraźnie zamurowało.
- Yy..... Szczęść Boże. - wydusiła z siebie zawstydzona.
- Szczęść... - nie powiedział nic więcej tylko poszedł do swojego pokoju.
Kamila nie wiedziała co ma teraz zrobić. Miała wielką nadzieję, że ksiądz Wojtek nic sobie nie pomyślał, chociaż na dobrą sprawę nie codziennie młode parafianki nocują na plebanii.
Weszła do łazienki, opłukała twarz i wróciła na chwilę do pokoju Michała. Wzięła swój telefon i wyszła z plebani do domu.


Kiedy weszła do mieszkania czekała na nią niespodzianka. Ale była to raczej niemiła niespodzianka.
Ciotka Iwona, kiedy tylko usłyszała otwieranie drzwi, podeszła do przedpokoju i z niezbyt przyjemną miną patrzyła na chrześnicę.
- Można wiedzieć gdzie byłaś całą noc? - mówiła oburzona.
- Cześć ciociu...
- Więc??
- U Gosi byłam... - skłamała jej prosto w oczy
- Przekonamy się. Daj telefon. - ciotka wyciągnęła rękę
- Ale ona już śpi. Nie spałyśmy całą noc, to teraz poszła spać od razu, jak tylko wyszłam. - brnęłą w to dalej
- Dobrze, to napisz jej smsa, żeby jak tylko wstanie zadzwoniła do Ciebie, a ja sobie poczekam tutaj.
- No dobrze...- Kamila nie rozumiała zachowania ciotki, bo ciocia zawsze miała do niej zaufanie. Miała nadzieję, że Gosia zorientuje się co jest grane i potwierdzi jej alibi.
Niestety. Gosia nie ma w zwyczaju kłamać, więc i tym razem nie skłamała.
- No i co? Dlaczego mnie oszukujesz?! MÓW GDZIE BYŁAŚ DO CHOLERY! 
- Na plebani... - wymamrotała 
Ciotka Iwona wpadła w szał i uderzyła dziewczynę w twarz.
- Mówiłam ci. Nie pakuj się w to! Dlaczego ty mnie nie słuchasz??? Chcesz, żeby rodzice się dowiedzieli?? Spałaś z nim?
- NIE! I nie zamierzam póki co! Trochę zaufania!!! - krzyczała, trzymając się za bolący policzek
- Zaufania?? Ty mówisz o zaufaniu? Przecież perfidnie mnie okłamałaś. Nie wiem co się z tobą stało dziewczyno. Będziesz tego żałować, ale ja cię ostrzegałam. - wściekła wyszła z mieszkania Kamili i zatrzasnęła za sobą drzwi.
Kamila rozpłakała się. Po chwili Gosia zadzwoniła do niej jeszcze raz. Kamila opowiedziała jej całą sytuację.
Gośka była zachwycona. Też chciałaby, aby przytrafiło jej się coś takiego. Żeby mogła spędzić z Wojtkiem choć jeden romantyczny wieczór przy ognisku. Kamila natomiast była załamana, ponieważ bardzo wzięła sobie do serca słowa cioci, cały czas miała przed oczami jej obraz...
Do tego dochodziła jeszcze jedna obawa. Ksiądz Wojtek, który widział Kamilę na plebani o czwartej nad ranem...


sobota, 19 września 2015

Jako że nastał długi weekend, Gosia chcąc nie chcąc musiała wyjechać z rodzicami do dziadków.
Nie bardzo jej to odpowiadało, ponieważ wyjazd oznaczał dla niej opuszczenie tych kilku mszy odprawianych przez księdza Wojtka. Musiała więc zadowolić się swoimi wyobrażeniami o nim, które przychodziły codziennie przed snem.
Kamila natomiast, miała teraz więcej szczęścia...

-Witam piękną panią. - usłyszała w słuchawce telefonu
-O, szczęść Boże. Ale to chyba pomyłka. - zaśmiała się. - Co to się stało, że dzwoni ksiądz do mnie z samego rana?
-Mam propozycję nie do odrzucenia.
-Ah tak? No to słucham. - zaciekawiona czekała na odpowiedź
-Co ty na to, żebyśmy pojechali nad takie fajne jeziorko i popływali troszkę na kajakach? 
-.... - milczała przez dłuższą chwilę - No to mnie ksiądz zaskoczył... Ale to kiedy?
-Dzisiaj, po południu. - z nadzieją wyczekiwał zgody Kamili
-Hmm... no dobra. Nie pływałam nigdy na kajaku, ale brzmi zachęcająco.
-To świetnie! W takim razie eskiem napiszę co i jak. Do zobaczenia!
-Okej, do zobaczenia.

Kamila rozłączyła się i stała jak wryta z telefonem w ręku. Zastanawiała się, czy nie zadzwonić do Gośki, ale z drugiej strony nie chciała dołować jej swoim szczęściem. Dlatego odłożyła telefon i poszła powoli się szykować.

O ustalonej godzinie Kamila z księdzem Michałem pojechali nad jezioro.
Wypożyczyli kajak i popłynęli na środek jeziora. Rozmawiali na różne tematy, ale bez większych sensacji.
Po jakimś czasie podpłynęli już do brzegu i oddali kajak, ponieważ wypożyczyli go tylko na godzinę.
Usiedli na brzegu i wpatrywali się w zachodzące słońce.
-Wiesz co? - spojrzał na nią
- Hmm?
- Tak wiosłowałaś, że nawet nie zmokłaś. To trzeba zmienić. - poderwał się z ziemi, złapał dziewczynę, przerzucił ją przez ramię, wziął rozpęd i wskoczył z nią do wody.
- No ejjj!!! - piszczała, jak tylko głośno potrafiła - Zimna woda!!!
- No popatrz. - zaśmiał się triumfalnie - No w sumie faktycznie zimna. To ja wychodzę.
- Ale ja nie umiem pływać. - powiedziała spanikowana
- Trudno. - puścił jej oczko i oddalił się kawałek, ale tak, żeby jej nie puścić. - Chodź, chodź. - wziął ją na barana i poszli usiąść.
- Zabije Cię!!!! To znaczy....Księdza.... - zmieszała się
- Pięknie wyglądasz wiesz? - patrzył na dziewczynę, która siedziała obok niego w białej mokrej koszulce i krótkich spodenkach.
- Oh pięknie? To fajnie. Tylko trochę mi zimno. - zaśmiała się
- To rozpalimy ognisko. Poczekaj... - wstał szybko po kilka grubszych patyków, poszedł jeszcze do auta po koc i termos z ciepłą herbatą.
- Proszę bardzo, zaraz będzie cieplej. - kiedy rozpalił ogień, usiadł koło dziewczyny i objął ją.
Ona milczała. On otulił ją kocem i podał jej herbatę.
Zrobiło się ciemno, ale siedzieli tak jeszcze jakiś czas.
- Musimy to kiedyś jeszcze powtórzyć. - złapał ją za rękę
Kamila czuła jak po jej ciele przechodzą dreszcze. Czuła się najszczęśliwszą osobą na Ziemi.
- No musimy. Jeśli mnie ksiądz jeszcze będzie chciał gdzieś zabrać. - uśmiechnęła się i spojrzała mu w oczy.
- Dla ciebie nie ksiądz. Dla ciebie... - nie dokończył, ale zbliżył się do niej bardziej i pocałował ją.
Ona w przypływie emocji nie chciała, żeby przerywał, trwali w długim, namiętnym pocałunku, a jego ręce błądziły po jej ciele.
Około północy poszli w stronę auta, żeby wrócić do domu...