poniedziałek, 9 lutego 2015

Kamila i Krystian przez ostatnie dni zaczęli spędzać ze sobą jeszcze więcej czasu po szkole. Spotykali się również w domu - raz u niej, raz u niego - żeby się pouczyć, odrobić wspólnie zadania z matematyki, albo przygotować jakąś prezentację na zbliżający się Dzień Języków Obcych w ich szkole. Nie było dnia, żeby poza szkołą się nie spotykali. Toteż stało się tak, że ani jedno, ani drugie nie wyobrażało sobie dnia bez choćby nawet krótkiego spaceru. Stwierdzili wspólnie, że może warto by spróbować stworzyć związek.
Są parą, ale w szkole nikt o tym nie wie, bo nie są  im potrzebne żadne głupie docinki ze strony kolegów Krystiana, ani tez krzywe spojrzenia dziewczyn z klasy. Elka tez nic nie wie, bo mimo ze się przyjaźnią, to czasem nie potrafi się pohamować, żeby komuś czegoś nie powiedzieć.

***

- Księże Michale! - donośny głos proboszcza było słychać na całej plebani.
Ksiądz Michał zszedł ze swojego piętra i spojrzał z zaciekawieniem na księdza Pawła.
- Słucham. Coś się stało?
- Nie. Nic, nic. Spokojnie. Chciałem cię tylko spytać o te rekolekcje dla licealistow naszej diecezji. Biskup dał nam możliwość wysłania dziesiątkę osób za darmo.
- Ooo. To fantastyczna wiadomość!
- Tak, tak. Stąd tez mam do ciebie prośbę, żebyś podał mi listę osób, które mogłyby na te rekolekcje się wybrać. Ty tu lepiej znasz młodzież niz ja, wiec myślę, ze wybierzesz odpowiednich ministrantów.
- Oh... Ministrantów? No nie wiem czy dziesiątka chętnych się znajdzie. Z nimi różnie bywa, sam proboszcz wie. Tutaj służą przy ołtarzu, a poza kościołem...
- No fakt. To zapisz kogoś, kogo uważasz za rozsądnego i któremu rekolekcje się rzeczywiście przydadzą.
- Dobrze, dobrze. Do kiedy mam mieć gotową listę?
- Ksiądz Kamil mówił, ze do końca tego tygodnia, bo musi wiedzieć ile potrzeba opiekunów. No i nie musi być aż dziesięć osób, ale myślę, że skoro jest okazja, to warto by było, żeby nasza młodzież na tym skorzystała.
- Tak, ma ksiądz racje. To postaram się to załatwić już z księdzem Kamilem.
- No dobrze.
Proboszcz spokojnym krokiem udał się do głównego pokoju i wrócił do czytania swojej książki.

***

-Kama... Wiem, ze ty dzisiaj masz gorszy dzień, to może wybierzemy się dzisiaj na msze?
- O nie nie. Nic z tego! - powiedziała stanowczo
- Dlaczego nie? To ci pomoże. Uspokoisz się i w ogóle.
- No nie wydaje mi się. Uspokoję się w domu jak posłucham sobie dobrej muzyki.
- Ehh no dobra. Pójdę sam i się za ciebie pomodlę. - chłopak puścił jej oczko
- Kochany jesteś. - cmoknęła go w policzek - to ja uciekam już, bo zaraz ciotka do mnie znowu z obiadem przyleci.
- Ty się powinnaś cieszyć, ze masz taka ciocię. - zaśmiał się
- Cieszę się, cieszę. - spojrzała na godzinę - Serio już muszę lecieć, bo za chwilę będzie.
- No to leć, tylko ostrożnie. - posłał jej buziaka na pożegnanie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz