niedziela, 18 stycznia 2015

Był piękny wrześniowy wieczór... Kamila siedziała na murku w parku, słuchając muzyki. Ubrana była w dżinsową kurteczkę, czarne leginsy, białą podkoszulkę i czarne conversy. W uszach rozbrzmiewał jej dźwięk niedawno usłyszanej w radiu piosenki:  "Take me to church". 
Myślała, że w tym wielkim mieście może spotka ją coś wspaniałego. Mieszkała w kawalerce rodziców - sama. Rodzice mieszkali na wsi trzydzieści kilometrów dalej. Kamila przyjechała tu do szkoły. Od kilku dni chodzi do elitarnego liceum na profil biologiczno-chemiczny. Na dobrą sprawę nie zna nikogo w tym mieście. Całe szczęście, że mieszka tu jej najlepsza przyjaciółka i jednocześnie kuzynka - Agata. Przynajmniej nie czuje się tutaj aż tak samotnie.  Mimo że wcześniej mieszkały daleko od siebie , codziennie wymieniały ze sobą setki smsów, każdego dnia rozmawiały przez Skype i co weekend widziały się ze sobą, bo ich rodziny się odwiedzały.
Pomału zbliżała się godzina dwudziesta. Chociaż dziewczyna chciałaby tu siedzieć jeszcze dużo dłużej, nieubłaganie robiło się ciemno, a musiała jeszcze iść do Tesco zrobić małe zakupy na jutro. Bo przecież to, że mieszka sama nie oznacza, że jej jedynym posiłkiem są pizza i frytki z mrożonki. :)
Gdy dziewczyna ruszyła się z murku, 
nagle obok niej przejechał na rolkach młody, nieziemsko przystojny mężczyzna w czarnym dresie. Popatrzył na dziewczynę. Ona spojrzała na niego. Ich wzrok spotkał się na chwilę. Patrzyli sobie głęboko w oczy. W pewnej chwili dziewczynie zawibrował telefon w ręce i odwróciła wzrok. On pojechał dalej. Ona poszła w stronę marketu, lecz w jej głowie pozostał obraz tego przed chwilą spotkanego mężczyzny. Miał czarne, krótko ścięte włosy, przenikliwe zielone oczy i szczupłą, wysportowaną sylwetkę. Dziewczyna nie wiedziała jednego - że w tej chwili tajemniczy nieznajomy mimo woli, nie potrafi o niej zapomnieć.

***

Gdy wróciła do swojego mieszkania, położyła siatkę z zakupami na stole w kuchni i popatrzyła przez okno. Przez chwilę obserwowała ten cudowny zachód słońca. Potem rozpakowała zakupy i poszła wziąć kąpiel. Do wanny nalała kokosowego płynu do kąpieli i przez pół godziny leżała w niej, odpoczywając. Myślała o spotkanym w parku mężczyźnie. W jej głowie układały się różne scenariusze. Wychodząc z wanny powiedziała sobie jedno: "Muszę zrobić wszystko, żeby go ponownie spotkać." Wytarła się zielonkawym ręcznikiem i wzięła się za mycie swoich długich, ciemnych i bardzo gęstych włosów. W czasie, gdy była w łazience usłyszała dzwonek do drzwi. Szybko założyła swoją nową pidżamę, którą kupiła ostatnio i wyszła z łazienki. Otworzyła drzwi. Za nimi stała jej ukochana chrzestna Iwona z zapakowanym jedzeniem w rękach. 
-Cześć. Idę o zakład, że nic dzisiaj gotowanego nie jadłaś. Wiesz, że Twoja mama nie wybaczyłaby mi gdybyś tutaj zmarniała. - swoim radosnym głosem powitała ją i szybkim krokiem weszła do kuchni, i zaczęła coś majstrować przy talerzach i kuchence.
- Ciociu, przecież wiesz, że jak jestem głodna to potrafię sobie coś ugotować. Przecież nie jestem dzieckiem. 

Między kobietami toczyła się jeszcze rozmowa. Dziewczyna musiała komisyjnie zjeść przygotowane przez ciocię gołąbki, a kiedy ta wyszła, dziewczyna spakowała książki do swojej torby. Mieszkanie zamknęła na klucz i położyła się na łóżku. Przed oczami cały czas miała obraz nieznajomego z parku...

3 komentarze: